W drobnym deszczyku szczęśliwa 13-ka (plus Migotka – pies) wystartowała prawie punktualnie. Po kilku krokach mieliśmy możliwość podziwiania dzięciolego ogona. Ponieważ dzięcioł duży ostatnio nie zjawia się w parku, podejrzenia kierują się w stronę jego białoszyjego kuzyna. Dowodów jednak nie mamy. Dzięcioł zniknął bez śladu, ale idąc jego tropem wypatrzyliśmy stadko kwiczołów w towarzystwie szpaka. To pierwszy wiosenny ptak na naszych spacerach.
„Jak Pan tak opowiadasz o ptakach to Pan powiedz o gołębiu leśnym. Wiesz Pan chyba co to jest? Na drugim brzegu go wywąchałem” – powiedział Mężczyzna o Zniszczonym Głosie.
„Chodzi o te duże? Grzywacze?” – zapytałem niepewnie.
„Nie, nie GARŁACZE” – wyśmiał mnie i powtórzył dla pewności. – „Gołębie leśne. Na drugim brzegu je wywąchałem”.
Nad jeziorkiem obejrzeliśmy dokładnie dwie kokoszki wodne, podjęliśmy nieudaną próbę schwytania łyski z nogą owiniętą w żyłkę wędkarską. Przez momencik widzieliśmy śmieszkę z plastikową obrączką na nodze, niestety nie zdążyliśmy odczytać numerów. U wróbli był ruch, ćwierkanie i wiosenne ożywienie.
(Mikrodygresja: A propos wiosny – ok. 04:00 wyszedłem na spacer z psem i słyszałem w parku 3 śpiewające kosy i paszkota! Ten ostatni nadawał ze świerku przy rogu Włodarzewskiej i Lirowej. Jeszcze nigdy nie widziałem go w naszej okolicy. Paszkot to spory ptak z nakrapianą piersią, po angielsku mistle trush, „drozd jemiołowy”, zimą chętnie odżywia się właśnie jej białymi owocami. Swojego krzaczka potrafi zaciekle bronić przed konkurencją).
Wróćmy jednak do spaceru. Tym razem obeszliśmy jeziorko od strony Włodarzewskiej, przy okazji wypatrując mandarynek. Kaczki złośliwie się ukryły, ale przy tablicy z kapturką wśród gałęzi dojrzeliśmy grubodzioba. Postrach wszystkich obrączkarzy (łapie za palce jak pittbull) przegonił dzwońca i siedział na szczycie drzewa dobre kilka minut. Pogoda była pochmurna, światło marne, musieliśmy się zadowolić jego pękatą sylwetką na tle nieba i słabo widocznym białym paskiem na skrzydle.
Tak wygląda grubodziób, kiedy siedzi bliżej i niżej.
Pożegnaliśmy się przy tablicy ze śmieszką i już w mniejszej grupce ruszyliśmy w kierunku Korotyńskiego. Nic sobie nie robiąc z naszej obecności, po pniu topoli sunął pełzacz. Odwieczne pytanie – pełzacz leśny czy ogrodowy (różnice są minimalne). Piotrowi udało się zrobić parę zdjęć. Ja stawiam na leśnego:
Wyraźna biała brew, dziób raczej drobny, nie widać za dobrze pazura – nie wydaje się długi (to akurat nie pasuje do teorii), białe podogonie, plamki na końcu lotek brązowawe.
fot. Piotr Panek
Zapraszam na spacer 11 kwietnia!
Widzieliśmy:
Dzięcioł sp. (niezidentyfikowany)
Bogatka 10
Modraszka 5
Kwiczoł 20
Szpak 5
Mewa śmieszka 60
Mewa siwa 10
Kokoszka wodna 2
Łyska 15
Krzyżówka 30
Kos 2
Wróbel 60
Mazurek 2
Kawka 10
Gawron 10
Wrona siwa 5
Sroka 5
Dzwoniec 5
Grubodziób 1
Gołąb miejski 20
Pełzacz leśny 1 = 21 gatunków
Coś chyba zjadło fragment opisu grubodziba.
Dzięki, poprawiłem
Jeszcze wiewiórki 🙂
Wiewiórkę widziałeś tylko TY, to się nie liczy 🙂
Rozmowa z Mężczyzną o Zniszczonym Głosie <3.
A grubodzioba chętnie zobaczyłabym kiedyś z bliższa, bo ładny z niego gagatek.
B ładny, gr-dzioby czasem przylatują do karmników, ale u nas w parku bywają rzadko. Albo ja nie mam do nich szczęścia.