Co roku ochocki Wydział Ochrony Środowiska musi bronić szczęśliwickiej glinianki przed naporem rozmaitych lobbystów i spryciarzy. Malownicze jeziorko w centrum Warszawy to jak sobie wyobrażam miejsce z dużym potencjałem biznesowym. Gliniance zagrażają swoimi projektami miłośnicy wakeboardu i nart wodnych, którzy zdają się ignorować fakt, że ich inicjatywa była już opiniowana negatywnie. Próbują szczęścia co roku, a nuż trafią na podatny grunt i przychylną ekipę? Naciskają też mtorowodniacy i fani innych mało parkowych sportów. Niestety wiele osób uważa tereny zielone wyłącznie za bezużyteczne miejsca czekające na inwestycje.
Trudniej jednak się bronić, jeżeli interes mają tu władze dzielnicy. Tak właśnie było z pomysłem budowy wypożyczalni kajaków na gliniankach. Projekt „Ochota na kajaki” zdobył 794 głosy mieszkańców w zeszłorocznej edycji Budżetu Partycypacyjnego. Złożył go specjalista z miejscowego Ośrodka Sportu i Rekreacji pan Cezary Domińczak. To już reguła, że urzędnicy wykorzystują narzędzia przeznaczone dla mieszkańców. (Zwycięski projekt zakupu książek do ochockich bibliotek został zgłoszony przez innego pracownika OSiR – Grzegorza Walkiewicza). Zwierzchnikiem obu panów jest wiceburmistrz Krzysztof Kruk z SLD (odpowiedzialny w dzielnicy m.in. za sport i biblioteki).
A teraz najlepsze. Żeby ograniczyć ryzyko zablokowania inicjatywy, o opinię NIE zapytano zarządzającego terenem parku Wydziału Ochrony Środowiska. WOŚ zablokował prywatną wypożyczalnię rok wcześniej; wiadomo było, że powstrzyma również projekt, na którym zależało panu Krukowi. Dlaczego WOŚ nie wpuszcza się kajaków na Szczęśliwice? W roku 2014 zakupiono specjalny preparat (koszt kilkudziesięciu tysięcy złotych), który ma powodować rozkład siarkowodoru w gliniance. Substancja działa przez około 10 lat, a wzburzanie tafli wody niweczy jej skuteczość. Wpuszczenie kajaków oznaczałoby w praktyce wyrzucenie dużej sumy pieniędzy w błoto.
Władze dzielnicy pominęły krnąbrny WOŚ, a poprosiły o ocenę wniosku…. dzielnicowy Zespół Sportu i Rekreacji. Tak się dziwnie składa, że zarówno OSiR jak i ZSiR podlegają wiceburmistrzowi Krukowi. Kiedy wydawało się, że wszystko pójdzie gładko WOŚ zaczął protestować. Przeciwko marnotrawstwu publicznych środków i zagrożeniom dla parkowej przyrody. Projekt krytykowała warszawska grupa Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków, w sprawę angażował się ornitolog dr Wiesław Nowicki. Ja również napisałem stosowną opinię.
Dlaczego uważamy, że w parku nie ma miejsca na wypożyczalnię? Marnotrawstwo publicznych środków to jedno. Druga sprawa: od kilku lat na Szczęśliwicach gniazduje niezwykle rzadki ptak wodny – bączek (Ixobrychus minutus). Jest to gatunek zagrożony globalnie, wpisany do Czerwonej Księgi, wymieniony w I załączniku Dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady (2009/147/WE z dn. 30.11.2009 r. w spr. ochrony dzikiego ptactwa). W całym kraju występuje zaledwie ok. 700 par tego ptaka, populacja wykazuje tendencję spadkową. Regulacje prawne nakładają na nas obowiązek ochrony siedliska bączka i zapewnienia mu spokoju w sezonie lęgowym. Obecność kajaków doprowadziłaby zapewne do wycofania się tych ptaków z terenów glinianki i zmniejszenia populacji innych gniazdujących tu gatunków – krzyżówek, łysek, trzciniaków, trzcinniczków.
(Przypominam, że Warszawa stara się o tytuł Zielonej Stolicy 2018. Kapituła ma oceniać m.in. sposób zarządzania terenami zielonymi, działania podejmowane na rzecz redukcji zanieczyszczeń i ochronę bioróżnorodności. No właśnie. Ciekawe co powie kapituła ochockie kajaki?).
Ale wygląda na to, że jest po tzw. ptakach. Poniedziałkowa Stołeczna doniosła, że pomost dla kajaków jest już wpisany do budżetu na 2016 roku. Koszt wyniesie 30 tysięcy złotych (faktycznie informacje można też znaleźć w dzielnicowym budżecie na przyszły rok). Czy tak łatwo pogodzimy się z nadużyciami władz dzielnicy? Ignorowaniu przez nie właściwej ścieżki administracyjnej? Czy WOŚ może zostać zmuszony do realizacji projektu, który zaopiniował negatywnie?
A teraz taka mała fantazja. Może w następnej edycji Budżetu zaproponujemy likwidację Całorocznego Stoku Narciarskiego? Proponuję na tym terenie usypać skalne rumowisko ze sztucznym wodospadem. Mogłoby się nazywać na przykład „Ochota na siklawę”. Trzeba jakoś ominąć opinię zarządzającego terenem Stołecznego Centrum Sportu AKTYWNA WARSZAWA. Spytać na przykład komórki, która zajmuje się bibliotekami. Dlaczego nie, przecież szlak do podobnych praktyk już przetarto.
Ps. W poniedziałek razem z dr Nowickim oraz pracownikami WOŚu ustaliliśmy, że niektóre fragmenty trzcinowisk przy gliniance nie będą poddawane pracom pielęgnacyjnym po sezonie. Bączki wracają w maju, dopóki nie wyrosną świeże pędy trzciny, muszą się kryć w zeszłorocznych chaszczach. Lekkie zapuszczenie brzegów z pewnością przypadnie im do gustu. Czy spodobają się im kajaki? Wątpię.
[…] mieszkańców w jednej z edycji Budżetu Partycypacyjnego. Stało się tak dzięki rażącemu naruszeniu procedur administracyjnych przez władze dzielnicy. Ornitolodzy w swoim proteście wskazywali na konieczność zachowania spokoju i ochrony siedliska […]