Po trzech miesiącach regularnych spotkań z bączkiem w końcu udało mi się go sfotografować w trzcinach. Przyznaję, zdjęcia nie powalają na kolana, ale lepszy taki bączek niż gołąb na dachu.
(Bączka podziwiałem i fotografowałem z drugiego brzegu jeziorka)
Ptaszysko wylądowało i po sekundzie zniknęło za trzcinowym parawanem. Natychmiast podniosłem lornetkę i po kilku minutach zobaczyłem jak wdrapuje się po tyczkach do góry. Bączek usadowił się w połowie trzciny i zaczął czyścić pióra. Gdybym nie wiedział gdzie skierować lornetkę, nigdy bym go nie wypatrzył. Siedział tam sobie kilkanaście minut, kompletnie niewidoczny dla ludzi w Parku.
W tym sezonie spotkałem bączka na Szczęśliwicach wielokrotnie. Dwa razy widziałem ganiające się samce. W opinii dr Danuty Jędraszko-Dąbrowskiej z Zakładu Ekologii (Wydz. Biologii UW) świadczy to najprawdopodobniej o tym, że w Parku żyją dwie pary tych ptaków. „Bączek, przy ogólnym spadku liczebności na terenie Polski, ma tendencje do synantropizacji. Na tych zbiornikach miejskich, gdzie jeszcze nie dotarła norka amerykańska, czuje się bezpiecznie i pewnie dlatego je zasiedla” – napisała pani doktor.