Rozdział 7/12: o bocianie. O ulubionym ptaku Polaków. Jego zwyczajach i miejscu w folklorze. A to wszystko przy okazji akcji liczenia bocianów (w ramach ogólnopolskiego spisu) w pewnej mazowieckiej gminie.
Stara legenda brzmiała mniej więcej tak: kiedy Pan Bóg stworzył świat, wszystkie osty, kleszcze i ludzi, i siódmego dnia odpoczywał, spostrzegł, że w jego idealnym ogródku mnoży się jakieś paskudztwo: oślizgłe płazy, gady i robale. Wszystko, co pełza, szoruje brzuchem po piasku, bliskie jest ciemności i diabłu. Człowiek też nie unosi się przecież nad podłogą, dlatego musi walczyć o swoje zbawienie. Zakasał więc Pan Bóg raz jeszcze rękawy, zszedł na ziemię i wyzbierał świństwo do worka. (Jakże tu nie wierzyć, że powstaliśmy na Jego podobieństwo – tak przecież lubimy wszystko porządkować po swojemu. Chabry, wrotycze, a szczególnie te bezczelne mlecze wytrujemy roundapem).
Ale nie traćmy z oczu dzieła Pana Boga. Plugastwo w worku przekazał zaufanemu człowiekowi i nakazał wrzucić je do wody. Utopić. Jak szczeniaki, które się tak bezmyślnie mnożą na wsi. Pan Bóg nie poznał się jednak, widać, na swoim stworzeniu, bo zaufany człowiek nie miał zamiaru tak szybko pozbyć się worka. „Śmieci Pana Boga to mogą być całkiem porządne śmieci!” – pomyślał i klepnął się z uciechy w udo, bo zwęszył interes. Rozsupłał sznurek, ale zanim zdążył wsadzić głowę do środka, z wora wypełzły wszystkie kumaki, traszki i zaskrońce.
Rozpełzło się to w trawie, a człowiek stał i patrzył z rozdziawioną głupio gębą. Pan Bóg się zdenerwował. „Od teraz do końca świata będziesz zbierał, durniu, co wypuściłeś” – powiedział i machnął ręką, a człowiek zamienił się w bociana. A właściwie w prototyp bociana, jeszcze obdarzony ludzkim głosem, dlatego zaczął protestować. Biadolił, powołując się na jakieś nieistniejące prawa i konwencje, ale Pan Bóg nie miał już do niego cierpliwości. Jeszcze chwila i byłoby po ptaku. „Bez sensu niszczyć coś, co się dopiero stworzyło”, pomyślał jednak Pan Bóg i postanowił, że zabierze bocianowi język. Od tego czasu ptak może tylko klekotać. Smutna to historia, bo wywodzi bociana od jakiegoś oślizgłego cwaniaka. Podobno, jak przekazał badacz folkloru litewskiego Ludwik Adam Jucewicz, na imię było mu Stonelis.