Miejska zieleń. Wiemy jak to wygląda w Warszawie: wycinki których można uniknąć, bezmyślność i świadome barbarzyństwo miejskich służb. Często za prof. Luniakiem stawiam za przykład Berlin jako miejsce wzorowego poszanowania przyrody. Pozostawianie opadłych liści, zarośniętych zagajników, martwych drzew, przy których tabliczka ostrzega: WCHODZISZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ.
To rzućmy może okiem na wschód – mam tu akurat na myśli bardzo mi bliską Ukrainę. Tak często słyszę, że to niby my stanowimy dla Ukraińców wzór do naśladowania. Tymczasem po kilku latach przerwy odwiedziłem 3 miasta: Kijów, Czerniowce i Lwów. I co? Ilość zieleni przytłacza – drzewa i krzaczki, co parę kroków jakiś skwer. Wszędzie. I nie jest tak, że miasto ma pilniejsze wydatki. Nie jest tak, że gdyby Unia sypnęła groszem to parki zamieniłyby się w PARKIngi. Np. kijowianie obsesyjnie dbają o zieleń, awanturują się zawzięcie i skutecznie. Spójrzcie na brzeg Dniepru z widokiem na Ławrę Peczerską.
Na Ukrainę pojeciałem nie po to by szukać ptaków. W Czerniowcach wyszedł przekład mojej książki o ukraińskim anarchiście Nestorze Machno i Instytut Polski w Kijowie zafundował mi małe tournee.
Parę razy udało mi się jednak zajrzeć w jakieś krzaki. Pouczmy się, więc trochę ukraińskiego:
1. Kijów (skarpa Dniepru koło Ławry).
Od lewej:
Kapturka, чорноголова кропив’янка (czyt. czornohołowa kropywianka)
Kos, дрізд чо́рний (czyt. drizd czornyj)
Dzięcioł duży, дятел звичайний (czyt. diatel zwyczajnyj)
Wrona siwa, ворона сіра (czyt. worona sira)
Bogatka, сини́ця вели́ка (czyt. synycia wełyka)
Wróbel, горобе́ць ха́тній (czyt. horobec chatnyj)
I jeszcze Kijów:
Wspaniała wieża jerzykowo-wróblowa niedaleko metra Arsenalna. Z pewnością nie kosztowała setek tysięcy złotych jak te katiusze z budżetów partycypacyjnych.
2. W Czerniowcach byłem przez niecały dzień, trafił się kopciuszek. (Wszędzie było ich pełno – nieremontowane kamienice to dla nich raj).
Kopciuszek, горихві́стка чо́рна (czyt. horychwistka czorna)
3. Lwów. Pogoda była niestety tragiczna, skoczyłem na cmentarz Łyczakowski po kilka nędznych zdjęć. Na początek rzućcie okiem jakie to cudo.
Ptaków było pełno, śpiewały mimo ulewy i wiatru. Najciekawszy był chyba kruk, na cmentarzu żyje przynajmniej jedna para. U nas trafia się najwyżej w nadwiślańskich chaszczach, albo na przedmieściach jakieś wystraszone kruczysko. A tu Łyczaków, środek miasta.
Sójka, сойка (czyt. sojka)
Rudzik, вільшанка albo малинівка (czyt. wilszanka albo malyniwka)
Kowalik, повзик звичайний (czyt. powzyk zwyczajnyj)
Gawron, грак albo гайворон (czyt. hrak albo hajworon)
Strzyżyk, волове очко albo кропивник (czyt. wołowe oczko albo kropywnyk)
Kruk, крук czyli kruk