Zapowiadało się, że będzie to wyjątkowo marny poranek na ptaki. Przez pół godziny nie spotkaliśmy w zasadzie nic ciekawego. Cztery sójki darły się jak stare prześcieradła. W berberysie cykała piegża – dość późna, bo przelot tego gatunku kończy się właśnie we wrześniu. No i kiedy zamykaliśmy parkową pętlę zobaczyliśmy na wodzie biały tyłek kokoszki wodnej.
To był młody, brązowy ptak, który co sił w łapach wiosłował jak najdalej od nas. Kokoszki nie zakładają gniazd w naszym parku, ale jesienią spotykamy je tu regularnie. Skąd przylatują? Podejrzewam, że mogą mieszkać w fosie na terenie dawnego Fortu Szczęśliwice (obecnie ogródków działkowych).
Przy zalanym „deptaku” koło pętli autobusowej na trawniku żerowały 3 kolejne kokoszki. Drobne i smukłe kuzynki łysek, są dość płochliwe i na każdy gwałtowniejszy ruch reagowały sprintem w trzciny. Jak większość parkowych ptaków, kokoszki żyją w dziwnej symbiozie z wędkarzami. Łaziły między butelkami Harnasia zupełnie bez strachu.
W zasadzie byłem już zadowolony niespodziewanym rozwojem sytuacji, kiedy przyleciał wspaniały deser – 2 remizy. Samiec z nieco już wyleniałą, bandom andycką opaską na oczach usiadł na trzcinie i cienko zapiszczał. Samiczka szybko schowała się w gąszczu. Nasza lista szczęśliwickich ptaków wzbogaciła się o kolejny, 65y gatunek!