Wczoraj po raz drugi oddałem do korekty tę samą książkę. Nosi wiele mówiący tytuł „Książka o śmieciach” i opowiada m.in. o ewolucji ludzkich odpadków od odprysków kamiennych siekierek do gumowych kaczek gubionych przez kontenerowce na oceanach. O leśnych, polnych i drogowych śmieciach polskich. O hekatombie leśnych owadów na dzikich wysypiskach. Słowem znowu łapię wiele srok za ogon. Książka początkowo miała się ukazać w marcu, ze zrozumiałych powodów została wstrzymana i jeżeli nie wydarzy się nic nieprzewidzianego to premiera będzie 3 czerwca.
Wysłałem więc redaktorowi Goźlińskiemu maila o treści „Tak, tak i jeszcze raz tak” zgadzając się na wszystkie proponowane w ostatnim tekście zmiany i jak stałem wyszedłem z domu. A dom tymczasowo znajduje się na Kaszubach.
Zobaczcie jaka stara, brutalnie ogłowiona wierzba, na której wyrósł bez.

Piękne są te kaszubskie (i północnopolskie) miedze, drobne zadrzewienia śródpolne, stare, zapomniane aleje przy zapomnianych drogach. I stare drzewa.
Użytkowana przez traktory i lokalnych rowerzystów aleja.

Kasztanowiec.

Dąb.

Tak się rozochociłem, że wstałem dziś o 5 i ruszyłem wczorajszym szlakiem, a nawet trochę dalej. Okazało się, że blisko domu mam tu piękny mieszany las z przewagą buczyny. Spłoszyłem jelenia z ogromnym wieńcem (tak, ten myśliwski słownik, co ja poradzę, że to pięknie brzmi). Posłuchałem świstania pospolitych tu zniczków i spędziłem 20 minut z koziołkiem. Posiedziałbym dłużej gdyby nie zdemaskował mnie przelatujący nad głową kruk. Koziołek zrobił się czujny, próbował mnie przestraszyć szczekaniem, ale w końcu bardzo zwinnie się ulotnił. Ciekawe jak stracił ucho.

Na koniec zajrzałem do starych dębów przy których zawsze coś się dzieje. Ktoś albo szykuje się do robót budowlanych albo traktuje to miejsce jako miejsce do darmowej wywózki gruzu i śmieci. Wśród złomu – rozlany lepik. Jak zrobi się cieplej będzie niezawodna pułapka na ptaki szukające wody.

Książka skończona – najlepsza wiadomość 🙂 Czekam 🙂