Ptasie Perły Niderlandów

W ubiegłym tygodniu czwarty raz prowadziłem grupę trasą „Ptasich Pereł Niderlandii, pozwolę sobie na małe wspominki i przegląd zdjęć.

Cztery lata temu byłem świeżo po premierze mojej książki „12 srok za ogon”. Jeszcze bardzo niepewny czy ktoś w ogóle zechce ją przeczytać. Miałem wielką lornetkę Nikona, a lunetę musiałem pożyczać z biura „Horyzontów”. Bardzo się denerwowałem sprawami organizacyjnymi, na szczęście liczna grupa (z wybitną przewagą Poznaniaków) była wyrozumiała. Zresztą stresowałem się każdym wyjazdem, może najmniej tym ostatnim. Horyzonty przezornie wysłały ze mną Grześka Pyziołka, człowieka orkiestrę – przyrodnika, kierowcę, kaowca, który co chwila musiał powtarzać: „Stachu! Czym ty się przejmujesz?”. Fajnie się razem jeździło więc spotykaliśmy się na „Perłach” co roku. Podczas pierwszego wyjazdu widzieliśmy 125 gatunków – w tym dwie czarne perły: rybitwę czarnouchą (przybysz z Ameryki Połnocnej) i albatrosa czarnobrewego (z półkuli południowej).

od lewej: Grzesiek Pyziołek, Sowa Pabla Picassa, grupa 2016

Rok później wykręciliśmy rekordowe 128 gatunków – była w tym spora zasługa Lecha Antkowiaka, który najcierpliwiej ze wszystkich przeglądał stada mew. Dzięki niemu widzieliśmy m.in. mewy małe, mewy czarnogłowe, czy rybitwy białoczelne. Na tym wyjeździe zrozumiałem, że chcę mieć małą lornetkę, dokładnie taką jak miała ośmioletnia Ala Stępień. Kupiłem sobie to cacko po powrocie. I wciąż nie miałem sensownego aparatu fotograficznego – żałowałem, szczególnie, że w Lauwersmeer widzialiśmy razem z Alą bardzo niezwykłego trznadla. Jak to mówią: nie ma dokumentacji, nie ma ptaka.

Od lewej: Stanisław i Ala; Grzegorz, Ala i Stanisław (fot. Krystyna Świderska), grupa 2017 (fot. Andrzej Pleśniar)

W 2018 roku mieliśmy 127 gatunków i dużą reprezentację fotografów na czele ze Staszkiem Dulem. Ptaki pozowały jak zamówione. To był rok gęsi, wszyscy fotografowaliśmy zielone wały przeciwpowodziowe pocętkowane srebrzystymi plamkami bernikli białolicych. Między trawiastymi wydmami na Texel wyjątkowo wdzięcznie pozowały bażanty. Z każdego krzaczka śpiewał podróżniczek. Niestety miesiąc później mój komputer położył się w grobie i zabrał ze sobą wszystkie zdjęcia. Ocalało tylko kilka, przesłanych uczestnikom po powrocie.

od lewej góry: głuptak, grupa 2018, bażant, mieszkaniec Texel czytający gazetę, rybitwa czubata, kulik mniejszy

Tegoroczny wyjazd to była przede wszystkim piękna, słoneczna pogoda i przeszywający wiatr. Uzbieraliśmy 124 gatunki – wydaje się, że dość wczesna, ciepła wiosna wygoniła sporo zimujących ptaków na lęgowiska. Biegusa rdzawego widzieliśmy, ale tylko na zdjęciu. Udało mi się go rozpoznać na ekranie aparatu w wielkim stadzie wirujących nad morzem ptaków siewkowych. To o tyle niezwykłe, że na holenderskim wybrzeżu zimują ich nieprzebrane chmary. Wczesna wiosna miała swoje dobre strony – wiele ptaków ubrało się już w godowe piórka – jak choćby piękne perkozy rogate, czy siewki złote.

od góry: kamusznik, głuptak x3, gęsiówka egipska na tle wschodzącego słońca, podróżniczek, rycyk, bernikla białolica x2, kulik wielki, szablodziób, czarnowron (pod czarnym ma białe), świergotek łąkowy, kulik wielki, sieweczka obrożna, warzęcha x2, piaskowiec, edredon, królik, błotniak zbożowy, grupa 2019.

„Ptasie Perły” to nie tylko przyroda ale holenderska wieś, miasta, miasteczka, budząca podziw kultura i prosta, ale ujmująca uroda krajobrazu (całkowicie przekształconego przez człowieka). Lejda, ogród tulipanów Keukenhof, czy Kröller-Müller Museum z drugą na świecie kolekcją Van Gogha, ale też obrazami impresjonistów, czy symbolistów. Swoją drogą jeden z najpiękniejszych pawilonów muzealnych, który sam w sobie jest dziełem sztuki, otoczonym dodatkowo największym holenderskim lasem. Mam nadzieję, że „Perły” znajdą sobie fajnego przewodnika.

fot. Stanisław Łubieński z wyjątkiem podpisanych

Dodaj komentarz