Trafił mi się taki piękny wyjazd ośmiodniowy. Z osobą, która na widok ptaków wzrusza ramionami, ewentualnie ziewa. Pierwsza była Ryga w chmurach, w wietrze i przelotnym deszczu. Miasto jakby znajome, ale jakoś do niczego nie podobne. Trochę Gdańsk, a jakby Praga. I cicha nadmorska miejscowość Vecāķi z ładną szeroką plażą i uderzającym brakiem reklam: GOFRY, SMAŻALNIA RYB, ZIMMER FREI. Na którejś z bocznych, wydmowych uliczek zerwał się pomarańczowy dudek – bardzo, bardzo ekstrawagancki w zgaszonych kolorach pochmurnego, nadmorskiego lasu.
Wspomnienie z Moskwy to zakorkowana pięciopasmówka i przemieszczanie się 10m/godz.
Swijażsk, twierdza na Wołdze (do której wpada w tym miejscu Swijaga i Szczuka), wybudowana przez Iwana Groźnego była bazą wypadową podczas wypraw przeciwko chanatowi kazańskiemu. Nad kopułami cerkwi Konstantyna i Eleny bujały dostojnie trzy kanie czarne, w chaszczach na ulicy Nabiereżnej improwizowała zaciekle łozówka. Jak zwykle niewidoczna. Po drewnianym płocie goniła rodzica kulka z rozdziawionym dziobem. Kulka była małą, żarłoczną białorzytką..
(na ostatnim zdjęciu zielonoświątkowa dekoracja w Cerkwi Troickiej)
Kazań, stolica republiki Tatarstan. Ładne secesyjne kamieniczki w centrum i okropne, monstrualne przedmieścia z sypiącymi się chruszczowkami i blokami z lat 70 i 80. Na kazańskim Kremlu znalazłem gniazdo gąsiorków w krzaku róży i przeżyliśmy bardzo intensywną burzę, którą przygnał ze wschodu gorący, stepowy wiatr.
(gąsiorek, białorzytka z Profsojuznej x2, wieża Söyembikä i „Fatima i słowik” z kazańskiego metra)
Ostatniego dnia wybrałem się do Parku Gorkiego, podobno jedynego dzikiego parku w mieście. Wszystkie tereny zielone w Kazaniu wyglądają jakby powstały 10, może 15 lat temu. Drzewa są drobne, cherlawe, posadzone zwykle w dużej odległości od siebie. Pięknie i miejscami dziko jest za to nad rzeką Kazanką. Nawet w okolicach ogromnej Kazan Areny (będą tu rozgrywane mecze Mistrzostw Świata 2018) widziałem bardzo pociągające trzcinowiska i plaże. Niestety nie było czasu by się tam zagłębiać. Park Gorkiego nie zawiódł, w ciągu godziny słyszałem w kilku miejscach kłótliwie nawołujące wójciki, zaterkotał na mnie słowik, a w wyschniętym drzewie usłyszałem nawoływania piskląt. Cofnąłem się kilkanaście metrów i błyskawicznie zjawił się dorosły ptak. Krętogłów, ten dziwny dzięcioł co nie kuje dziupli, straszy intruzów syczeniem i wężowym wykręcaniem szyi.