Sprawa trzciniaka

Zadzwonił do mnie pan Zbigniew:

„Była taka sytuacja. Siedziałem na ławce koło tablicy z trzciniakiem i był tam obok wędkarz (zresztą bardzo miły jak trochę pogadaliśmy). W kocu zaczął się zbierać i rzucił chleb w trzciny. Mówię mu, że głupio zrobił, bo ptaki straszy, a on na to, że to właśnie dla ptaka. Trzciniak odleciał, widziałem, i mnie niepokoi, że gniazdo mogło zostać zniszczone. I z tego względu bym prosił, żeby Pan przestawił tę tablicę, bo wskazał Pan gniazdo i jakiś idiota może zniszczyć”.

Moja linia obrony brzmiała mniej więcej tak:

  1. Po pierwsze na tablicy nigdzie nie jest napisane, że obok jest gniazdo (moim zdaniem w tym miejscu akurat go nie ma, a zresztą trudno, żeby tablica z trzciniakiem stała na szczycie Górki). Po drugie nigdzie nie jest napisane, żeby rzucać trzciniakowi chleb. [Ptaków w ogóle nie powinno się karmić chlebem. Trzciniaka w szczególności, bo on akurat żywi się owadami].
  2. Chcieliśmy pokazać mieszkańcom Szczęśliwic, że nie każdy ptak to wróbel, a taka wiedza zwykle przynosi więcej pożytku niż szkody. Mam nadzieję, że przynajmniej kilka osób dowiedziało się o istnieniu trzciniaka, niektórzy pewnie zwrócili uwagę jak wydzierał się z wierzchołków trzcin. Być może informację przekażą dalej. Z jakiegoś powodu wydaje mi się, że nie wszyscy ludzie są kretynami, którzy chcą niszczyć wszystko na swojej drodze.
  3. Na szczęście ptaki w miejskim parku nie są tak płochliwe jak ich pobratymcy z dzikich jezior, bagien czy lasów. Szczęśliwickie trzciniaki, codziennie, dziesiątki razy chowają się przed wędkarzami, przed piwkującymi w okolicy panami i paniami, przed spacerującymi psami. I mimo to przylatują do nas co roku. Taki incydent raczej nie wystraszyłby śmiertelnie ptaka, który zdecyduje się uwić w takim miejscu gniazdo.
  4. Jeżeli komuś zależy na tym, żeby chronić ptaki na Szczęśliwicach to niech zwraca uwagę na ntoryczne wycinanie trzcin w okresie lęgowym. Robią to wędkarze. A wędkarze jak to ludzie – jedni tacy (do rany przyłóż), inni śmacy (łby baranie). Miejscowe koło PZW twierdzi, że wandale to akurat niezrzeszeni, a nad nimi nie ma żadnej kontroli.
  5. Zupełnie technicznie: ja tablicy nie stawiałem, więc też wyjąć jej nie mogę. Zrobiła to prywatna firma na zlecenie Urzędu Dzielnicy. My zrobiliśmy projekt i złożyliśmy wniosek o jego realizację. Dodam jeszcze, bo chyba warto, że była to społeczna inicjatywa i nie dostaliśmy za nią ani grosza.

Rozmowa była dość długa, momentami mało uprzejma, ale w końcu znaleźliśmy nić porozumienia. OBAJ LUBIMY PTAKI I CHCEMY, ŻEBY MIAŁY SPOKÓJ. Ostatecznie umówiliśmy się na wspólny spacer.

0 Replies to “Sprawa trzciniaka”

  1. Dymitr Łukaszewicz says: Odpowiedz

    Też lubię ptaki. Lubię je obserwować i poznawać. Podoba mi się to co Pan robi, dlatego życzę Panu wytrwałości:)

    1. Dziękuję Panie Dymitrze, lubię to co robię, ale wytrwałość to podstawa 🙂

Dodaj komentarz