Szablodziób w Warszawie

Dzień zapowiadano kapryśny, zachmurzony, chłodny. Wstałem przed piątą bez budzika i niewiele myśląc ruszyłem nad rzekę. W rezerwacie Wyspy Zawadowskie na wysokości Bysławskiej działo się niewiele. Ucieszyły mnie dwa ostrożne dziki, które mignęły gdzieś w zieleni. Wisła wygląda smętnie, czasami więcej wody jest w lipcu, jeżeli nie zacznie padać na wyspy z gniazdami ptaków będą wchodzić lisy, ludzie, psy.

Błotniak stawowy

Podskoczyłem na Zakole Wawerskie, gdzie zgarnąłem 3 kleszcze i zobaczyłem parę nowych gatunków do tegorocznej warszawskiej listy: była para pokląskw, brzęczka, świerszczak, gdzieś tam w oddali kląskał słowik, ale nie miałem czasu na jego fochy, na trele, terkoty i teatralne pauzy. O 9 ruszał spacer z okazji 10 Urodzin Dwutygodnika, który prowadziłem razem z Ulą Zajączkowską.

Pokląskwa
Dzięcioł czarny

Zdążyłem, wypiłem nawet dwie kawy, po których przez pół godziny nie mogłem już zebrać myśli. Spacer, zdaje mi się bardzo udany, przyjemnie się słuchało o tych wszystkich jadalnych i niejadalnych roślinach. O przywleczonych przez przodków jasnotach purpurowych i o naszych pradziadziusiach – bakteriach z błotnistej kałuży. Tak się rozochociłem, że mimo spadającej temperatury i bardzo niestosownego na tę okoliczność ubrania pojechałem na rowerze wzdłuż Wisły. Co roku pod koniec kwietnia przy Moście Gdańskim trafiają się różne rybitwy i mewy małe…

Przy samym moście trwają wprawdzie roboty, ale kawałek dalej, na odsłoniętych kamieniach za Spójnią wypatrzyłem małą, czarną rybitwę. Miałem tylko lornetkę, wiedziałem, że muszę poczekać aż ptak wzbije się w powietrze. Chwilę to trwało, ale w końcu pogoniła ją mewa białogłowa – srebrzyste wierzchy skrzydeł i czarne pokrywy podskrzydłowe – to mała była moja pierwsza warszawska rybitwa białoskrzydła. Po chwili dołączył do niej drugi ptak. Przyjrzałem się baczniej kotłowaninie nad wodą i wśród rybitw rzecznych wypatrzyłem też kilka białowąsych i jedną białoczelną. Na niebie co chwilę migały sylwetki jerzyków. Po 40 minutach dojechała do mnie Dorota Łukasik z Piotrem i Michałem Kucharskim. Z dwiema lunetami od razu zrobiło się profesjonalnie – zobaczyliśmy łęczaka i kwokacza. I kiedy wydawało się, że lepiej być nie może, Dorota drgnęła: „O jezu! Tam jest szablodziób” – po czym odwróciła się do mnie i dodała: „I to nie jest żart!”. Cierpliwość bywa wynagradzana, nie wiem, który raz przeglądała te same miejsca by wyłowić w końcu takiego eleganta.

Szablodziób
Od lewej: mewa mała, rybitwa białoskrzydła, rybitwa białowąsa, rybitwa rzeczna, rybitwa białoskrzydła

Dopiero co patrzyłem w Holandii na setki tych ptaków. Z bliska i daleka, w locie i w miłosnych uniesieniach. ale zobaczyć szablodzioba w Warszawie to zupełnie co innego, to jak nie przymierzając pelikan w Raszynie, czy skua na stawach hodowlanych. Szablodziób w granicach miasta obserwowany był po raz czwarty w historii (poniżej trochę już przestarzałe dane z Atlasu prof. Luniak). Chwała cierpliwym!

Ps. Komórką przez lunetę w pochmurny dzień nie da się zrobić ładnego zdjęcia. Zobaczcie jakie to cudo na zdjęciach Stanisława Dula.

fot. Stanisław Dul
fot. Stanisław Dul

One Reply to “Szablodziób w Warszawie”

  1. Piękny okaz. Jak na razie szałem sezonu wrocławskiego jest dla mnie muchołówka szara 🙂

Dodaj komentarz