Warszawski Wielki Rok 2017 – podsumowanie

Od stycznia do końca grudnia dopiero co minionego 2017ego dwadzieścia sześć osób ścigało się w Warszawskim Wielkim Roku. Zabawa polegała na tym by przez te 12 miesięcy zobaczyć jak najwięcej gatunków ptaków. W stolicy. W ścisłych granicach administracyjnych. Skąd pomysł? Z braku czasu. Widziałem, że to będzie raczej pracowity rok i nie będę mógł sobie pozwolić na wyjazdy. Dwanaście miesięcy w mieście to brzmi bardzo przygnębiająco i jałowo. Wymyśliłem więc zabawę w Warszawski Wielki Rok. Nic tak nie mobilizuje jak rywalizacja, więc ja też, w pogodę i niepogodę, chodziłem po nadwiślańskich łęgach, po wygonach peryferyjnych dzielnic miasta, po warszawskich parkach.

Oczywiście poziom zaangażowania w #WWR był różny. Niektórzy odpuścili wiosną, inni dołączyli w październiku, jeszcze inni dopisywali tylko niektóre gatunki. Ale ostateczny wynik przerósł nasze oczekiwania. Widzieliśmy łącznie 213 gatunków ptaków, w tym aż 3 szczególnie rzadkie, których obserwację analizuje i zatwierdza Komisja Faunistyczna. Były to:

  • wypatrzona przez Michała Maniakowskiego dzierzba rudogłowa, która przyciągnęła do peryferyjnych Gołąbek dziesiątki ptasiarzy z całej Polski.fot. Stanisław Łubieński

  • piękny raróg Hani Żelichowskiej, który okazał się rarogiem dopiero na ekranie komputera, bo fotografowany był jako… sokół wędrowny.

    fot. Hania Żelichowska

  • warzęcha Doroty Łukasik, która zrobiła sobie postój na niepozornych odstojnikach PGNiG na Żeraniu. Towarzyszyły jej gęsi tybetańskie – ptaki egzotyczne, ale pochodzenia hodowlanego, a więc nie liczą się w rejestr.

          fot. Dorota Łukasik

To były nasze największe gwiazdy, ale niespodziewanych obserwacji było znacznie więcej. Ja doliczyłem do swojej życiowej listy dwa gatunki. Uszatkę błotną podziwiałem w Warszawie dwukrotnie. Raz, kiedy szybowała nad placem Wilsona, a ja szedłem właśnie po chleb do piekarni. (Zdaje mi się, że to w ogóle najbardziej spektakularna obserwacja w moim życiu). Drugi raz, kiedy sowa umykała przed napastującymi ją wronami. Podgorzałkę na Kanałku Piaseczyńskim widziałem dzięki koleżeńskiej informacji od Dawida Sikory.

fot. Stanisław Łubieński

Przez ten rok poznałem wiele nowych, dzikich miejsc w moim mieście. Dowiedziałem się wiele o fenologii (terminarzu) przylotów poszczególnych gatunków i o tym gdzie najlepiej ich szukać. Przegapiłem trochę lato, kiedy nad Wisłą wędrowały ptaki siewkowe, odpuściłem praktycznie listopad-grudzień, ale nie mogę narzekać. Najlepszy wynik zrobiła Dorota Łukasik (która przejęła buchalterię WWR i była jego współkoordynatorem) – 194 gatunki, ja zatrzymałem się 173-ech. Wczoraj rozpocząłem listę na 2018 rok. Chętnych do udziału w zabawie zapraszam do kontaktu.

3 Replies to “Warszawski Wielki Rok 2017 – podsumowanie”

  1. ja chętnie przystąpię do liczenia gatunków, ale we Wrocławiu. W okresie samych świąt w jednym miejscu udało nam się zliczyć ich ponad 20, w tym czeczotkę tundrową! pozdrawiam, Małgosia

    1. proszę robić wrocławską wersję!

  2. może jakieś współzawodnictwo międzymiastowe 🙂

Dodaj komentarz